Ciche kroki do rozstania
– z braku chęci naprawiania.
Niedoceniony świat baśni i nadziei,
powoli gaśnie bez światła.
Coś zmienić?
Bóg zapomniany,
zdradzony!
– czeka na gest pokory.
W sercu strach przed Panem
od garści pełnej grzechów.
Gorzka mina od niedosłodzonej miłości!
Przerost ego nad wrażliwością –
nieodpowiedzialność!
A gdzie bojaźliwość?
Słyszę miarowe spadanie
– klejnot wysuwa się z moich dłoni.
Upada na dno świata cieni
– czarnej iluzji!
Wygodnej i ciepłej smoły
co ruchy zakleja…
Łatwo trzasnąć drzwiami,
ciężej naprawić framugę.
Nietrudno rozgnieść kubek
– blizna skaleczeń zostaje.
Ciche podszepty ze świata cieni…
– „On ciągle myśli, że może coś zmienić?”
Siedzę w fotelu i cicho szlocham…
Znów byłaś głupia…
po co tak kochać?