Fontanną spływając,
lodowatą wodą po gorących zmysłach,
Otulona szalem nastych lat.
Skubię nerwowo włókno
– już prawie niszcząc wzór.
Gdy spada mi z ramion, wsuwam go ponownie,
nie przerywając jednak dewastacji tego,
co kiedyś zostało stworzone według schematu...
Na spróchniałym biurku
– wśród sterty kart...
Zmęczoną dłonią
– łamię stalówkę...
„Nieuczesane myśli” na mojej głowie,
kto mi poda grzebień?
Czy Ty mi to powiesz?